poniedziałek, 26 marca 2018

Dobro powraca

Dzisiaj kilka słów o tym, jak dobro powraca.
Lubie pomagać, sprawia mi to ogromną przyjemność. Nie pomagam interesownie, ale wierzę, że w jakiejś formie dobro powraca. Nie da się dobra policzyć, zmierzyć, ani zważyć, ale ono jest i wśród zwierzolubów jest wyczuwalne na kilometr.

Jakiś czas temu w wyniku różnych zbiegów sytuacji z resztek, jakie mi zostały, uszyłam dwa ubranka dla fejsbukowych lub instagramowych znajomych piesków. Moje umiejętności maszynowe są jakie są, ale psom w dupki ciepło i to jest najważniejsze.
Jednym z psich modeli był Rany Julek, cud chłopięcie :)
Matka Julka walnęła taki wpis na FB, że łzy leciały po policzkach aż miło.
Drugi psiak to Vincent, psina adoptowana przez studentkę, która liczy się z każdym groszem. Ratowała Vincenta przed mrozem sweterkami, obcinając i dopasowując na ile się da. Vincent dostał swoje własne, ciepłe wdzianko z polaru.

Polly jest naszą tymczasowiczką. Sterylizacja, leczenie, szczepienie, antybiotyki, czipowanie, karma - to koszty jakie stowarzyszenie ma na swoich barkach, za każdego psa jakiego mają na swoim utrzymaniu.







W Pomocy Chartom, ostatnio tych psów przybywa w szybkim tempie. Niestety, spora część z tych psów to psy z pozamykanych pseudo-hodowli. Tak właśnie pod skrzydła PCh trafiła matka z siedmioma szczeniakami.
Żeby odciążyć stowarzyszenie PCh zorganizowaliśmy zbiórkę na opłacenie największej faktury za sterylizację Polly.  Pomysł podsunęła koleżanka, też charciara, za co jej bardzo dziękuję, bo jak się okazało pomysł był strzałem w dziesiątkę. Od PCh dostałam zielone światło i podziałałam.



Wystarczyło kilka godzin aby licznik pokazał 100%. Wpłaty od znajomych, nieznajomych, imiennych i anonimowych zapełniły worek błyskawicznie. Powiem szczerze, że nie wierzyłam w taki cud. Jestem wdzięczna każdej osobie, która dołożyła swoje grosiki.


Tak wygląda rozliczenie. Nadwyżka, czyli 48,17 zł zostanie wydana na wiosennym charcim bazarku organizowanym przez Pomoc Chartom.

Polly w miniona sobotę biegała po wybiegu jak szczęśliwa, zdrowa psina.















piątek, 16 marca 2018

Ciemna strona mocy

Wczoraj  w sieci zawrzało, zwłaszcza miedzy psiarzami i na psich stronach.
Jedna z fundacji, zajmującą się buldożkami francuskimi została poproszona o pilną interwencję.
Psy, mnóstwo psów w opłakanym stanie, w brudnych, śmierdzących pomieszczeniach, całe w odchodach. Przerażające. Uratowali 18 psiaków i chwała im za to.
Nie jest to odosobniony przypadek. Takie interwencje mają miejsce nie raz, w każdym tygodniu.
Człowiek siedzi i myśli, po co? Dlaczego tak jest?
A no dlatego, że póki są ludzie, którzy kupują psy z pseudohodowli - bo szkoda pieniążków na psa z hodowli zarejestrowanej w odpowiednich instytucjach - to tak się będzie działo. Konsekwencje karne, jak widać, są żadne w stosunku do zarobku, jakie mają osoby z psedohodowli.
W przypadku takich "hodowli" suki rodzą mioty jedno za drugim, nikt się nie martwi o ich zdrowie i kondycję, nie ta to inna, można powiedzieć, że to nie hodowla, a produkcja.


Drugim problemem z jakim borykają się psie fundacje i organizacje to adopcje ich podopiecznych.
Adopcja to nie decyzja na chwilę, to zobowiązanie na lata. Psy i koty z adopcji mają najczęściej przeszłość w postaci czarnej dziury. Psy, nad którymi trzeba pracować, którym trzeba poświecić czas.
Domy tymczasowe leczą ciało, a cała reszta dochodzi do siebie przez długi czas w domach stałych.
Po buldożki z interwencji ustawiła się kolejka chętnych, cieszy to bardzo, ale fundacja musi chętnych zweryfikować, sprawdzić na swój sposób, wielu odejdzie niezadowolonych, bo pieska nie dostaną, mimo, że są "idealni". Pewnie każda fundacja była już obsmarowana w sieci za to, że nie dali komuś pieska. To jest odpowiedzialna decyzja po obu stronach, fundacje muszą mieć pewność, że pies idzie do odpowiedniego domu, do odpowiednich ludzi, że nie wróci za pół roku bo np. pogryzł buty, choć i tak najczęstszym powodem "zwrotu" zwierząt jest alergia dzieci.


 
Zdjęcie Logana po lewej przedstawia psa, jakiego Pomoc Chartom odbierała z przytuliska, po prawej pies po półrocznym pobycie u nas. 

Polly najprawdopodobniej, to tylko nasze przypuszczenia, jest psiną, która uciekła z pseudohodowli.
Okolice, gdzie była znaleziona, są znane z licznych pseudohodowli mixów chartów. Ma połamane zęby, uszkodzone dziąsło, brzydka ranę na pycholu, zmarnowana, z anemią, zakleszczona, brudna, ze zniszczoną sierścią, obraz nędzy i rozpaczy. Gdyby nie kobiety, które zawiadomiły Pomoc Chartom
nie biegałaby już po tym świecie. 



Szanujmy zwierzęta, to nasi bracia mniejsi. Kochajmy je, a odwdzięczą się podwójnie.

czwartek, 1 marca 2018

Ciasteczka "na zdrowie"

Robimy wszystko, żeby poprawić Polly wyniki krwi i fajnie, gdyby udało się to osiągnąć bez tabletek.
Prócz regularnego podawania obu psiakom do obiadu wątróbki, postanowiłam upiec im wątróbkowe ciasteczka, które oboje już dobrze znają. Są to ulubione smakołyki Logana, jakie dostaje od cioci Gosi od Luwra i to od niej jest właśnie ten przepis. Logan generalnie nie je przysmaków od "obcych", no chyba, że są to rarytasy, ale Gosia ciasteczkami kupiła go przy pierwszym wspólnym spacerze.
Próbowałam już raz je zrobić, ale pomyliłam proporcje i skrzydła opadły, ale ciasteczka się nie zmarnowały.
Tym razem przyłożyłam się bardziej. Polly już próbowała od Gosi ciasteczka na morsowaniu i wiedziałam, że pokochała i ciasteczka i ciocię Gosię :) Zaparłam się i zrobiłam, wymagało to trochę siły, żeby wymieszać ciasto. Efekt mnie zachwycił, no ale oczywiście psiaki bardziej.  Chodziły wokół mnie cały czas jak robiłam i tylko czekały na magiczne słowo "próbujemy" :)
Usłyszałam to słodkie chrupanie, jak w wersji Gosi i już wiedziałam, że jest dobrze.



Ciasteczka to istna bomba wspomagającą produkcję czerwonych krwinek i mam nadzieje, że to będzie widać w przyszłotygodniowej morfologii Polly.


Jeszcze kilka słów o jedzeniu Polly i Logana.
Logan od dłuższego czasu jest na karmie Belcando. Testowanie, który smak mu pasuje było jak marzenie. Zaczynaliśmy od zakupu DogBoxów, w których były m.in. małe próbne saszetki z karmami rożnych smaków, już po krótkim czasie wiedziałam, który jest jego ulubiony, a za którym smakiem nie przepada. Nie musiałam kupować worków z karmą i później szukać kogoś, kto odkupi otwarty worek lub w ostateczności pytać kogo mogę uszczęśliwić niechcianą przez Logana karmą.
Smak numer jeden u Logana to Adult GF Ocean, lekko trącą morzem, ale to jemu ma smakować :)

Z Polly było troszkę inaczej. Przyszła do nas i nie wiedziała co to są chrupki dla psa. Nie umiała sobie z nimi poradzić. Na początek dostała małe chrupki, ostatni 1 kg worek jaki miałam z DogBoxa, powoli nauczyła się chrupać.  Zamówiłam w Belcando karmę i okazało się, że nie umie sobie z nią radzić, no to kroiłam jej chrupki na pół. Przy zamawianiu w Belcando preparatu na stawy, Ewelina spytała jak sobie mała radzi i czy jej smakuje. Wymieniłyśmy kilka zdań, podzieliłam się naszymi chrupkimi kombinacjami, na co Ewelina powiedziała, że prócz dwóch smaków wszystkie karmy z Belcando można zalewać ciepłą wodą i tworzy się wtedy sosik. Patent został wprowadzony następnego dnia i od tej chwili Polly jest liderką w zjadaniu posiłków :)

Gdyby ktoś chciał zachwycić swoje cztery łapy podaję przepis, który jest banalnie prosty :
0,5 kg wątróbki
1 kg maki
1 jajko
woda
Wątróbkę należy zblendować na jednolitą masę, dodać jajko, mąkę i urobić. Jak już zabrakło mi siły w łapkach to małe porcje wykładałam na blat z mąką i urabiałam małe porcje. Następnie tworzyłam wałek grubości palca i kroiłam na małe kawałeczki, wszystko na blacie oprószonym mąką. Ciasteczka wykładamy na blaszkę i do piekarnika na ok 30-40 min w ok 180 stopniach C, należy kontrolować na bieżąco, żeby się nie przypaliły.
Ja zrobiłam z podwójnej porcji i mamy zapas na dłużej.