Od czwartku mamy zaszczyt i przyjemność być domem tymczasowym. Pierwszy raz się zdecydowaliśmy na bycie domem tymczasowym a chęci były od dawna. Aż tu nagle info na FB fundacji Pomoc Chartom, że bardzo pilnie potrzebny dom stały lub tymczasowy.
Szybka analiza z Zuzą w domu, telefon do męża i tam błyskawiczne zielone światło i działam dalej jak automat. Telefon, jeden drugi i po 5 godzinach siedzieliśmy w samochodzie a przed nami blisko 200 km.
Biedula błąkała się po wsi od kilku tygodni, udało się dwóm Paniom zwabić na posesję i powiadomiły fundację i wtedy można było działać.
Cudowna sunia, w typie borzoja, tylko sporo mniejsza. Delikatna, eteryczna i spokojna. Całą drogę w samochodzie leżała skulona ale co kilometr bliżej mnie.
W domu czekał już zakochany od pierwszego wejrzenia Logan. Ładnie się przywitali na neutralnej ziemi i poszliśmy na spacer. Przywitanie z kotem było obojętne z obu stron.
Trochę trwała dyskusja nad imieniem ale ostatecznie, że względu na jej romantyzm w oczach została Polly.
Nie bardzo biedulka wiedziała co to miękkie posłanie, co to psie chrupki, za to znakomicie znała smak chleb. Była brudna, zaniedbana, zakleszczona z połamanymi zębami i blizną na pycholu.
Pierwszą nockę przespałam z psami obok siebie, Logan pilnował jej a ona chyba pragnęła spokoju, ciszy i ciepła.
Następnego dnia czekała nas wizyta u weterynarza, którą zniosła wzorowo. Została zachipowana, odrobaczona, przebadana i miała pobraną krew. Okazało się, że ma końcówkę cieczki i to tłumaczyło Logańskie zaloty.
Uczymy się jeść psie jedzenie. Już została zamówiona paka pysznego jedzenia od Belcando.
Na smyczy chodzi ładnie i spokojnie, wiec tu nie ma czego uczyć.
W sobotę pojechaliśmy na wybieg dla psów, bo Polly nie załatwiała się od przyjazdu do nas (blisko 40h), pomyśleliśmy, że jak pobiega luzem to może ja to zachęci i tak się stało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz