poniedziałek, 21 stycznia 2019

Znależliśmy psa. I co dalej?


Zwykły wieczór dnia codziennego. Mąż wpada do domu i jedzie dalej na awarię. Po chwili dzwoni, że pies prawie wbiegł mu pod koła, następnie przebiegł dwa razy ulicę a  Waldi za nim. Złapał i zadzwonił, ze mam przyjść z jakąś smyczą bo zaraz nie będzie co zbierać.
Po chwili pies zabezpieczony, pokręciliśmy się w miejscu gdzie biegał, ale nikt się nie pojawił.
Sprawdziliśmy czy nie ma jakiegoś identyfikatora, adresówki, nic nie znaleźliśmy.
No nic zdecydowaliśmy, ze idziemy do weterynarza sprawdzić czy ma chip.


Jakoś nas wielce nie zaskoczyło, że sunia chipa nie miała.
Co dalej?
O wypuszczeniu nie było mowy. Przytulisko w naszej gminie jest położone w lesie. Na męża czekała awaria w pracy. W domu czekały psy na wieczorny spacer. A my w kropce.

Sama z nieznanym psem nie chciałam jechać do przytuliska, nigdy tam nie byłam a droga przez las nie nastrajała mnie optymizmem. No to padło na schronisko w Poznaniu. Weterynarz od razu powiedział, że mamy powiedzieć, że znaleźliśmy ją w Poznaniu bo inaczej jej nie przyjmą.
No nic, wracamy do domu i jedziemy do schroniska.
W drodze powrotnej spotkaliśmy sąsiadkę z psem na spacerze. Od słowa do słowa i powiedziała, że zadzwoni do znajomej pani weterynarz, która ma fundację. Okazało się, że tam miejsc brak, wszystko jest zajęte.
Popatrzyła chwile na sunię i stwierdziła, ze chyba ja kojarzy.
Zrobiła zdjęcie, wysłała do znajomych i okazało się, że trop trafiony.
Lea, tak sunia ma na imię, jest z naszej miejscowości. Wieczna uciekinierka, jak się później okazało.
Odprowadziłam Leę do domu, właścicielka padła na kolana, wycałowała i wytliła. Okazuje się, że psina ma gdzieś dziurę w płocie, z której raz na jakiś czas korzysta.



Vena ma adresówkę i kod QR
Adresówka Toffiego


Pierwsze co to spytałam dlaczego nie ma adresówki. To tak bardzo ułatwia sprawę.
Nasze na wszystkich obrożach mają adresówki, czy to w formie zawieszek czy to naszytych wyhaftowanych. Nie ma to znaczenia.

Przy każdej obroży jest adresówka


Część psów nosi na zawieszce kody QR od chipowania przy obroży. Trzeba przypilnować aby dane od chipa były widoczne. Zdarza się, że chip jest ale dane nie są wprowadzone lub nie są widoczne.

Logan i haftowana adresówka
Kida z adresówką, obecnie dziewczyny noszą nieśmiertelniki



W tej historii, niewiele trzeba było, żeby pies trafił do schroniska. Pewnie nie na długo, ale po co psu taki stres. Nasz stracony czas się w tej historii nie liczy, bo dobro psa było ważniejsze.
Lea może mówić o szczęściu. 5 minut później, minęlibyśmy się z sąsiadką i pojechałaby do schroniska.










Polly z haftowaną adresówką, Logan z zawieszką.

Dbajcie o swoje stworzenia. Jeśli wasze psy nie mają adresówek, zaopatrzcie je w taki mały istotny element. One na to zasługują.
Przy szelkach tez jest identyfikator
Polly i jej identyfikator kostka
Jakiś czas temu zamówiłam na zagranicznym portalu aukcyjnym za 2$ komplet 10 sztuk pustych adresówek w kształcie kości i osobno za 1,5$ dolara przyrząd do grawerowania. W awaryjnych sytuacjach sprawdza się idealnie. Zwłaszcza jak przychodzi nowa obroża i nie ma co na niej zawiesić a ja przebieram nogami, żeby ja już założyć jednemu czy drugiemu psu :)

czwartek, 11 października 2018

11 października 2016 roku rozpoczął się nowy, inny rozdział w naszym życiu, ale przede wszystkim w życiu Logana (wtedy Miłosza).
Nie będę kolejny raz opisywać jak to było, przez co prawdopodobnie przeszedł w swoim życiu.


Mijają dwa lata od momentu kiedy ma swój dom, swoich ludzi. swoją RODZINĘ.
Jak go adoptowaliśmy wiek szacowano na 1,5-2 lat, czyli od teraz każdy dzień będzie już tą większą, lepszą częścią jego życia, to złe będzie już zawsze mniejsze.






Nasze życie niby się nie zmieniło, ale tak naprawdę odwróciło się do góry nogami. Część znajomych zniknęła z naszego życia, w to miejsce pojawili się nowi znajomi, przyjaciele, oczywiście psiarze.
Dobrze nam z tym.

Dwa lata, to już czas kiedy można dobrze poznać psa i jego charakter.
A charakter Logan ma przewrotny :)

Kochane psisko to można o Loganie powiedzieć. Ma wielu swoich psich przyjaciół, w obronie których pokaże zęby, udowodnił to już nie raz. Ma wiele psich miłości, przy których uszy zaczynają żyć swoim życiem.

Ma też swoich wrogów, ciężko wtedy nad nim zapanować. Pracujemy nad tym, ale jak widzi niektóre rasy to dostaje szału.
Uwielbia biegać, ale nie sam, musi mieć kompanów do zabawy. Nie ma znaczenia, czy pies jest mały czy duży, najważniejsze żeby chciał się bawić.


Jest psem oddanym, a wybór swojego człowieka nastąpił już w domu tymczasowym, podczas pierwszej wizyty. Jest to jego najważniejszy Tata. Logan zna dokładna godzinę kiedy wraca z pracy, zna dźwięk silnika samochodu. To na jego powrót cieszy się najbardziej.

Po dwóch latach z psem, a raczej od pół roku z dwoma psami, stwierdzam, że życie jest lepsze kiedy ma się takie istoty w domu.
To, że mamy takie psy zawdzięczamy Pomocy Chartom, stowarzyszeniu, które uratowało niemałą ilość chartów. Staramy się pomagać im jak możemy, bo wiemy, że warto pomagać.
Rodzina szczęśliwych, uratowanych chartów rośnie każdego dnia, a każdy uratowany pies to w przyszłości jedna szczęśliwa rodzina więcej.
Życzymy sobie i Wam, wielu szczęśliwych lat ze swoimi psiakami.






wtorek, 8 maja 2018

Pies adoptus - nowa rasa


Pin up Polly

Gdyby ktoś dwa lata temu powiedział mi, że będziemy mieć psa, a po 1,5 roku kolejnego, to odesłałabym go na Marsa. Dzisiaj jesteśmy szczęśliwi, że mamy dwie uśmiechnięte i szczęśliwe adoptowane mordki. Wsiąknęliśmy w psiejstwo na 100%.

Pies adoptus - nowa rasa, która zaczyna być najmodniejszą rasą.
















 W niedzielę na wybiegu było 5 psów, wszystkie adoptowane, z czego 3 z Pomocy Chartom. Serce się raduje.


Przeczytałam mądrą wypowiedź pani weterynarz  Doroty Sumińskiej "Dopóki w schronisku znajduje się choć jeden pies albo kot, nie mamy prawa kupować zwierząt, ani ich rozmnażać."
Jest w tym wiele prawdy. Psy z adopcji nie są ani lepsze, ani gorsze, to takie same kochane łapy, które mają takie same potrzeby jak psy z hodowli, czasami tylko bardziej skrzywdzone, ale od życia należy im się tyle samo. W naszym towarzystwie większość psów jest z adopcji.
Trafiły do fundacji, stowarzyszeń czy schronisk z najróżniejszych powodów, czasami zupełnie niezrozumiałych.

Polly
Historie naszych psów są znane,  w poprzednich postach można poczytać.



Logan

Wybiegowe kumple naszych psów, towarzysze wspólnych zabaw.
Logana najlepsza koleżanka do szaleństw, dziewczyna niezniszczalna, z solidnym zapasem baterii, Vena. Oddana, bo nie wyrosła na takiego beagla jak miała.

Vena


























Zuzia to piesek oddany do schroniska, bo szczękę ma nie taką jaką powinien mieć sznaucer.

Zuzia





















Od niedawna mamy na naszym lokalnym podwórku Teslę, adoptowana z Pomocy Chartom. Piękna, młoda dziewczyna. W jednym domu z adoptowanym Fedonem.

Tesla





Fedon





















Do tego jest jeszcze schroniskowa Niusia.

Niusia i Vena

No i nasze wierne biegowe koleżanki Kida i Beza. Obie fundacyjne.

Kida i Beza











Beza i Logan














Bella, koleżanka Logana od leśnych spacerów. Wyciągnięta z pseudo-hodowli

Bella











Javier















Javier, najnowszy kolega, trochę brat bliźniak Logana. Poznaliśmy się internetowo. Od poznania do spotkania był jeden krok.

Wszystkie te psiaki są cudowne, żadnemu z nich niczego nie brakuje. Wszystkie są szczęśliwe w swoich domach.
W Pomocy Chartom ostatnio jest wysyp psów w potrzebie, jakby się otworzył worek z nieszczęściami. Każdy z nich znajdzie w końcu swój dom i swoich ludzi. Gdzieś po drodze można było uniknąć tylu potrzebujących psów. Niestety dla pseudohodowli żadne argumenty nie są przekonujące, tu liczy się tylko kasa, a nieszczęść przybywa.
Mamy dużą liczbę znajomych z psami adoptowanymi.
Z charciarzami staramy się spotykać tak często jak się da. Uwielbiam patrzeć na te uśmiechnięte mordki biegające za sobą jak w amoku.

Kida i Beza

Czasami myślę, dlaczego tak późno pomyśleliśmy o psie, ale zaraz sama sobie odpowiadam, że dobrze, że w ogóle :)

Logan















środa, 25 kwietnia 2018

Psi weekend



Tak jakoś ostatnio się dzieje, że dużo tematów podciągamy pod psy i wcale nam to nie przeszkadza.
Zwariowaliśmy na ich punkcie? Być może, ale nam z tym dobrze.

Weekend był cały psi i planowany od dawna.
Sobota, cudowny dzień z letnią pogodą. O 7.00 wpakowaliśmy się wszyscy do samochodu. Psy po królewsku, pół samochodu ich.



Wyruszyliśmy do Wrocławia na spotkanie z innymi podopiecznymi Pomocy Chartom.
Zatrzymaliśmy się u Igi, która od wielu lat pomaga Pomocy Chartom, tworząc u siebie dom tymczasowym dla chudełków. Rękę do psów ma niesamowitą, działa z nimi cuda, wyprowadza na prostą nawet najcięższe przypadki. W tej chwili u Igi "stacjonują" dwa tymczasy Odyn i Tesla, która moje serce skradła na dobre.

Odyn
Tesla

Na spacerze, jeśli dobrze udało mi się policzyć było 17 psów, z czego większość to adopciaki, które Pomoc Chartom wyciągała z okropnych miejsc, a teraz żyją cudownie i są szczęśliwe.
Jak były psy to i byli ich ludzie. Z takimi można konie kraść. Po raz pierwszy wszystkich widzieliśmy na oczy, a przegadać moglibyśmy godziny.



 






Nasze dwa cuda niestety nie pobiegały zbyt wiele, bo baliśmy się ryzykować, zwierzyny było wokoło sporo, ale dystans - jaki pokonaliśmy i pogoda - jaka nam towarzyszyła, zrobiły swoje i psy w drodze powrotnej zapadły w sen.

To był cudny dzień, z pięknymi psami, sympatycznymi ludźmi. Z niektórymi osobami znajomości nie pójdą w zapomnienie. Mamy nadzieje, że trasa Poznań - Wrocław będzie częściej uczęszczana, tym bardziej, że pokonaliśmy ją w 2 godziny.

W niedzielę, drugiego dnia psiego weekendu, były dawno przeze mnie wyczekiwane targi Łapa Targ. Pojawiło się tam wielu wystawców, których produkty znam tylko z internetu. Chciałam wszystko dotknąć, zobaczyć na żywo i plan wykonałam.


Zakupów wielkich nie zrobiliśmy. Kupiliśmy przysmaki od Milorda i odebraliśmy obrożę od Modnej Kozy, którą wylicytowałam na bazarku dla podopiecznych Pomocy Chartom. Z Milorda psiaki dostały gryzaki wołowe i zwariowały na punkcie tych małych smoków. Dobrze, że wzięłam dużą pakę :)
Psów na Łapa Targ nie wzięliśmy. Od początku byliśmy tego pewni, mimo, że psy mają jak najbardziej wstęp na tę imprezę. Nasze psy są za nerwowe w takich miejscach, z taką ilością innych psów, na tak małej powierzchni. Psów na Łapie było bardzo dużo, niektóre dawały sobie z tym świetnie radę, jakby były stworzone do takich imprez, ale niestety było dużo psów wystraszonych i zdenerwowanych, my właśnie tego chcieliśmy uniknąć.


Specjalne pozdrowienia dla Julka i jego madki Agnieszki, których przy okazji Łapy udało się poznać, na szybko i na krótko się spotkaliśmy, ale od czegoś trzeba zacząć :) Julek spisał się na medal, z tego co słyszałam :) nawet grzecznie przeleżał cały wykład.
 Więcej takich weekendów poproszę.

Zdjęcia jak zawsze Zuzanna Słaby